To będzie raczej krótki post; swego rodzaju wyznanie.
Przyznaję: kocham włóczki! Bezgranicznie, miłością czystą!
Zachwycam się ręcznie farbowanymi moteczkami z Zagrody. Podziwiam Malabrigo, Madelintosh czy The Plucky Knitter.
Z przyjemnością przebieram w kolorach Filcolany i Holsta. Miziam się kłębuszkami Dropsa i Rowana.
Czasami jest to miłość odwzajemniona, gdy sznureczki pozwalają upleść z siebie coś ciekawego. Czasami... nie do końca. Czasami nawet dochodzi do rękoczynów i przemocy w naszym związku i w postaci prucia i naprężania.
Ale kilka dni temu Pan Listonosz przyniósł mi małe zawiniątko z prawdziwym skarbem, a mianowicie z włóczką ręcznie uprzędzoną i ufarbowaną przez Laurę!
Renata użyła jedynego trafnego dla niej określenia, a zatem zapożyczę te słowa:
Sztuka Zamknięta w Precelku!
Nic dodać nic ująć!
Podziwiajcie!
gdybyście chcieli nabyć podobną to można tutaj.
1 komentarz:
Piękna!!!! Po prostu piękna! Mnie też zachwyca to, że ktoś uprządł czy pofarbował wełnę ręcznie :)
Pozdrawiam,
Asia
Prześlij komentarz